wtorek, 3 września 2019

20. Nieporozumienie


Jakiś miesiąc później


Nie wiem, jakim cudem Olkowi udało się mnie wyciągnąć na mecz Indykpolu AZS-u Olsztyn, ale właśnie siedziałam na trybunach Hali Urania i oglądałam potyczkę miejscowego klubu z Jastrzębskim Węglem. Nie potrafiłam odmówić temu malcowi, choćbym nie wiem jak bardzo tego chciała. Pewnie właśnie dlatego znów to sobie robię – patrzę na siatkówkę, której wciąż nie rozumiem i to w wykonaniu ludzi, do których mam różne, niezidentyfikowane bliżej uczucia. Wielu pewnie powiedziałoby, że powinnam być Olkowi wdzięczna za wyciągnięcie mnie na ten niezwykle interesujący, bo aż pięciosetowy mecz. Ja jednak nie potrafiłam skupić się stricte na tym pojedynku, bowiem moje myśli co chwila ulatywały gdzieś w przestworza, błądząc w nieznanej mi dokładnie przestrzeni. Przy kimś, kto w pocie czoła na boisku walczył o dwa punkty dla swojego zespołu. Nie lubiłam tego, a ostatnio zdarzało mi się to notorycznie i to do tego stopnia, że nie mogłam się na niczym skupić.
Poniekąd wpływało na to moje dzisiejsze towarzystwo, bowiem oprócz Olka obok mnie siedziała także Nina z Kają. Tak, nowe sąsiadki Hajnusów w przeciągu ostatniego miesiąca stały się ich (i przy okazji również moimi) stałymi towarzyszkami – i to nie tylko przy okazji meczów. Co prawda nie wiedziałam do końca, o co w tym wszystkim chodzi. Od Piotrka nie byłam w stanie się czegokolwiek dowiedzieć, bowiem w ostatnim czasie unikaliśmy siebie jak ognia. Od czasu tej niezręcznej sytuacji między nami robię wszystko, aby kolejny raz nie dopuścić do czegoś podobnego. Piotr zdaje się również przyjął taką taktykę. I choć moje ciało rwało się do niego jak tylko mogło, umysł skutecznie stopował jego zapędy. Nie mogłam pozwolić sobie na jakąkolwiek słabość wobec niego, zwłaszcza, gdy dotarło do mnie, że na horyzoncie pojawiła się inna dziewczyna, która… mówiąc szczerze, wszystko między nami popsuła.
I to chyba jeszcze bardziej niż ten niedoszły pocałunek.


***

Siedziałem na parkiecie Hali Urania po skończonym meczu i rozmawiałem ze swoim starym, dobrym przyjacielem. Jeszcze nie tak dawno z Wojtkiem graliśmy po ten samej stronie siatki. Byliśmy niemal nierozłączni, gdzie coś się działo, tam zawsze był Hajnus i Feru. Do czasu aż ten postanowił zmienić klub i w tym sezonie grać w Jastrzębskim Węglu, przez co coraz rzadziej mieliśmy okazję do rozmowy, o spotkaniu się nie wspominając. Mimo wszystko starałem się, aby Feru był odpowiednio poinformowany o tym, co się u mnie dzieje, stąd nie zdziwiło mnie pytanie, które jako pierwsze po skończonym meczu mi zadał.
- Pokażesz mi w końcu, która dziewczyna tak mocno zawróciła ci w głowie, że nawet na meczu nie potrafisz się skupić? – mimo porażki dobry humor go nie opuszczał. – Bo Olek widzę, że ma dziś większą kobiecą obstawę niż się spodziewałem – mówił, patrząc dokładnie w tym samym kierunku co ja.
Marni by z nas byli detektywi. Nietrudno bowiem było się domyślić, kogo właśnie obserwujemy, żaden z nas nie umiał tego ukryć.
Choć trzeba przyznać, że też jakoś specjalnie się nie staraliśmy…
- Tak, jest tu też nasza nowa sąsiadka ze swoją córką. Mała uwielbia siatkówkę, czemu więc miałbym nie sprawić jej przyjemności, skoro mogę? – odrzekłem nonszalancko. – A Miśka to ta blondynka, którą Olek właśnie ciągnie za rękę w naszą stronę – szepnąłem, w ogóle na niego nie patrząc.
Mój wzrok bowiem wciąż śledził każdy ruch Michaliny. Feru miał rację, nawet na meczu nie umiałem się należycie skupić, kiedy wiedziałem, że Miśka siedzi tak blisko mnie...
- No, nieźle cię wzięło, brachu! Ale nie dziwię się ani trochę – dodał, spoglądając na mój profil. – I to ona jest z tym Adamajtisem?
- Tak – potwierdziłem niechętnie. – Chyba tak. W sumie to nie wiem, bo dawno ich razem nie widziałem… – mruknąłem pod nosem, poprawiając się.
Zauważyłem bowiem, że Miśka przechodząc obok Pawła zachowała dzisiaj tak zimną i niedostępną postawę, jakby ci w ogóle się nie znali, a co tu dopiero mówić o czymś więcej. On też ostatnio był jakiś nieswój. Powątpiewałem, że to mój cios dał mu do zrozumienia, aby przestał wałkować ze mną temat blondynki, bo i tak swojej postawy wobec niej nie zmienię. Coś innego musiało się stać, ale naprawdę nie miałem pojęcia, co tu jest grane. Dawno z nią nie rozmawiałem i ewidentnie coś mnie w jej życiu ominęło…
Nie miałem jednak czasu, aby się nad tym dłużej zastanawiać, bowiem właśnie Olek przyciągnął do nas blondynkę – wyglądającą, co tu kryć, jakby była tu za karę.
- Wujku, wujku! – krzyczał niezwykle podekscytowany Aleks w stronę Ferensa, w ogóle nie przejmując się jej nastrojem. – Poznaj Miśkę! Miśka, to wujek Wojtek – zapoznał ich sobie, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi.
Oboje podali sobie dłonie, nieznacznie, jakby z rezerwą, się do siebie uśmiechając. A ja modliłem się tylko w duchu, aby Feru niczego głupiego przy niej nie palnął, co by do reszty skompromitowało mnie w jej oczach…


***

Te pięć setów kompletnie nie było mi na rękę, bowiem chciałam dziś czym prędzej wrócić do mieszkania. Zaliczyć to, co musiałam i uciec stąd czym prędzej, w pośpiechu, nie oglądając się za siebie. Musiałam w końcu z kimś porozmawiać, bo inaczej oszaleję. Z kimś zaufanym, z kimś, kto patrzy na to wszystko z boku, z kimś bezstronnym i spostrzegawczym. Z kimś takim jak Kora, która właśnie dziś w końcu wraca do domu po prawie miesięcznej, nadmorskiej delegacji. Przez ten czas nie miałam jak pogadać z nią na temat nurtujących mnie spraw, ba!, nawet nie dokończyłyśmy naszej wcześniejszej rozmowy z parku! A ja właśnie po niej miałam tyle przemyśleń, którymi chciałam się z nią podzielić! Tyle rzeczy musiałam jej powiedzieć! Od tego czasu tyle się wydarzyło, a ona nic na ten temat nie wie!
Najpierw jednak musiałam uwolnić się od mojego towarzystwa. Olek bowiem za punkt honoru postawił sobie przedstawienie mnie jakiemuś kolejnemu wysokiemu człowiekowi. Kolejnemu wujkowi. A ja tak bardzo nie chciałam nikogo poznawać! Nie tutaj i nie teraz! Nie, kiedy obok niego stał Hajnus Senior, a ja na swoich plecach czułam palące spojrzenie Adamajtisa, który gdyby tylko mógł, to pewnie prześwietliłby mnie na wylot. Nie, gdy w mojej głowie rozpętał się huragan czwartego stopnia, którego nie umiałam zastopować.
Musiałam jednak zrobić dobrą minę do złej gry, w czym akurat byłam całkiem niezła, bo Olkowi nie byłam w stanie odmówić. Chwilę więc postałam z chłopakami na parkiecie, luźno porozmawiałam o jakichś bzdetach i gdy tylko znalazłam odpowiednią lukę w rozmowie, czym prędzej stamtąd uciekłam, zostawiając małego w dobrych rękach i żegnając się jeszcze po drodze z Miłym, który się napatoczył.
Mam tylko nadzieję, że nie wyszłam przy tym na jakąś gburowatą…
Choć to w sumie nieistotne jak wypadłam. To nie ja powinnam była być przedstawiana Ferensowi. Bo kimże ja jestem?
Tylko.
Opiekunką.
Nikim.
Więcej.
Wbij to sobie wreszcie do głowy, dziewczyno!
- Już chyba wiem, o co ci chodziło w tym parku – powiedziałam, gdy tylko wparowałam do naszego wynajmowanego mieszkania na poddaszu i ujrzałam Korę, stojącą w kuchni nad czajnikiem. Pędziłam do domu, jakby coś mnie goniło (coś innego niż moje własne myśli), nic więc dziwnego, że nawet się z nią nie przywitałam. – No, wtedy – dodałam, widząc, że ta nie bardzo kuma, o co mi chodzi.
- Cześć Miśka, mnie również jest miło, że cię widzę – zironizowała, ale chyba nie była na mnie zła. Raczej zaintrygowana. – Ale skoro już przeszłaś do sedna, to oświeć mnie proszę, o co mi wtedy chodziło? – zapytała, wlewając wrzątek do swojego ulubionego kubka i przy okazji robiąc drugą herbatę dla mnie.
Chyba wyczuła, że to będzie długi wieczór…
- O to, że to nie Adamajtisa kocham – odpowiedziałam szybko. – I właśnie dlatego z nim zerwałam. Krótko po naszej rozmowie.

Stałam przed tak dobrze znanymi mi drzwiami mieszkania i układałam sobie w głowie wszystko, co chcę mu powiedzieć. Wiedziałam już, że właśnie to jest najlepszym wyjściem z tej sytuacji, mimo że świadomość najbliższych, kompletnie nieprzewidywalnych kilkunastu minut mojego życia odrobinę mnie paraliżowała. Ale nie mogłam stchórzyć. Nie teraz, gdy już wszystko wiem. Co prawda w głowie miałam przeróżne scenariusze tej rozmowy i każdy był zupełnie inny, jednak po cichu liczyłam, że przecież nie może być aż tak źle…
Wzięłam więc głęboki wdech i pewna swego nadusiłam na dzwonek do drzwi. Odkąd dotarło do mnie, co muszę zrobić, byłam o wiele spokojniejsza. I gotowa na wszystko. Nawet na najgorsze.
A to właśnie przede mną.
Chwilę później w otworze między framugą a skrzydłem drzwi ukazała się postać Adamajtisa. Spojrzał na mnie kompletnie zaskoczony, jednak starał się to zamaskować bladym uśmiechem. Bezskutecznie.
- Miśka!? Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałem? – spytał niepewnie.
- Nie, po prostu chciałam porozmawiać – odpowiedziałam spokojnie. – Masz chwilę?
- Dla ciebie? Zawsze – rzucił, po czym wpuścił mnie do środka.
Z sercem na dłoni przekroczyłam próg jego mieszkania. Stanęłam w salonie, pozwoliłam mu odwiesić mój płaszcz i podziękowałam za kawę. Nie miałam ochoty się tutaj rozgaszczać. Wolałam od razu przejść do meritum.
- Coś się stało? O czym chciałaś porozmawiać? – spytał.
- O nas – wypaliłam od razu, chcąc przejść do konkretów. I choć wciąż uważałam, że żadnych „nas” nie ma, jakoś musiałam go naprowadzić na mój tok myślenia. – A raczej o mnie i o tobie – uściśliłam, obracając się w jego stronę.
Do tej pory bowiem Paweł stał po skosie, tak że ciężko było mi cokolwiek zauważyć. Nie mogłam jednak przeprowadzić  t e j  rozmowy bez spojrzenia mu w twarz. Nie sądziłam jednak, że zobaczę tam coś takiego.
- Paweł – podeszłam lekko przestraszona i dotknęłam jego policzka – co ci się stało?
Moim oczom bowiem ukazało się wielkie limo pod jego lewym okiem, które przez światło zostało skutecznie zamaskowane, tak, że gdy otworzył mi drzwi nie zauważyłam tego w półmroku.
- Jak to co? To ty nie dlatego przyszłaś? – autentycznie się zdziwił.
A ja kompletnie nic nie rozumiałam z tego bełkotu. Chyba od uderzenia mu się coś w mózgu poprzewracało.
- Nie-e? A powinnam była? – dopytywałam.
- Już myślałem, że ci się poskarżył – jęknął.
- Ale kto? Paweł! – poirytowałam się odrobinę, że szyfrem do mnie gada. – O co chodzi?
- O Piotrka! – krzyknął.
- A ty znowu zaczynasz… - westchnęłam, bo naprawdę miałam już serdecznie dość tego notorycznie odgrzewanego kotleta. On już od dawna nie był zjadliwy.
Poza tym nie o nim chciałam rozmawiać. W końcu nie było o czym. Przecież nic się między nami nie wydarzyło, więc po co ruszać ten temat?
- Miśka, to on mi to zrobił – wyjaśnił mi Paweł jakby zrezygnowany.
- Co? Czekaj… - nie wierzyłam. – Ale dlaczego? Piłką na treningu, tak?
- Nie. Normalnie. Z pięści – wycedził. – A ja tylko poprosiłem go, żeby przestał się do ciebie przystawiać. I widzisz? I jak ja mam wierzyć, że między wami to tylko przyjaźń, skoro teraz mam limo pod okiem? Ono mówi wszystko!
Aż zakręciło mi się w głowie od tej informacji. Nie, to niemożliwe. Piotrek uderzył Pawła.
I poszło o mnie.
Boże, niepotrzebnie tyle wczoraj nagadałam Piotrkowi! Choć z drugiej strony, skąd mogłam wiedzieć, że obudzi się w nim rycerz w lśniącej zbroi, który zamiast puścić w niepamięć moje słowa, wypowiedziane po alkoholu, weźmie je do siebie i postanowi coś z tym zrobić? Zwłaszcza, że prosiłam go, aby się w to nie wtrącał!
- O co go poprosiłeś? – zmarszczyłam nos, gdy pierwszy szok minął i dotarł do mnie sens słów Adamajtisa. – Paweł, ja już naprawdę nie mam do ciebie siły. Nie mam ochoty ciągle słuchać, że między mną a Piotrem to coś więcej niż przyjaźń – mówiłam, nawet nie czekając na jego odpowiedź. Nie mogłam pozwolić mu na wtrącenia. Nie teraz. – I jak widać, Piotrek też ma już tego dosyć, skoro cię uderzył. Choć akurat tego nie popieram…
- Czyli to teraz moja wina, tak? – zaperzył się Adamajtis.
Chciałam krzyknąć, że tak, że go sprowokował i sam się prosił o to limo, ale wiedziałam, że te słowa go tylko bardziej rozjuszą.
- Tego nie powiedziałam – zaprzeczyłam więc. – Choć w sumie dla ciebie nieistotne jest to, co powiem, bo w tej głowie ubzdurałeś sobie coś, czego nie ma i szukasz tego tam, gdzie tego nie ma. Paweł, jak ja mam z tobą być, skoro ty w ogóle mi nie ufasz? – zapytałam spokojnie. – Skoro za moimi plecami każesz się innym ode mnie odczepić, mimo że cię o to nie prosiłam, bo nikt mi się nie narzuca?
- Miśka – Paweł złapał mnie za ręce i spojrzał mi głęboko w oczy – to nieprawda. Ufam ci, ale jemu nie. I jak widać, mam ku temu powody!
- Nie, Paweł, gdybyś mi ufał, to uwierzyłbyś w moje słowa i nie powtarzał notorycznie, że coś między mną a Piotrkiem jest – skwitowałam, wyswobadzając ręce z jego uścisku. – Nie szukałbyś dziury w całym, nie drążył, zniechęcając mnie tym do siebie. Paweł, mam dość tego, że najchętniej trzymałbyś mnie w złotej klatce, by mnie wszyscy oglądali, ale broń Boże nie dotykali. Nie jestem w stanie żyć w ten sposób.
- O czym ty mówisz, Miśka? – Adamajtis chyba nie nadążał za moim tokiem rozumowania. – Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że to się nie uda, Paweł. To, co jest między nami, nie ma przyszłości.
Po tych słowach zaległa między nami dość długa cisza. Paweł patrzył na mnie niedowierzając, jakby nie bardzo wiedział, co się teraz dzieje i co ma w tej sytuacji zrobić.
- Nie, Misia, nie mów tak! – zaprzeczał tylko. – Zrobię wszystko… Miśka… tylko nie…
- Przestań – grałam twardą. – Nie umiem żyć w ten sposób i wiem, że ty też nie. Zwariujesz od tej zazdrości, a tego nie chcę. Będzie nam lepiej osobno, nam obu.
- Nie mówisz poważnie.
- Jestem wręcz bardzo poważna.

- I naprawdę przyjął to tak spokojnie? – zdziwiła się Kora, w międzyczasie wygodnie rozsiadając się na kuchennym krześle.
- Coś ty! – zaśmiałam się smutno. – Dzwonił, pisał, przychodził, próbował, przepraszał i obiecywał, kwiaty kupował, prezenty wysyłał, ale moje „nie” tym razem naprawdę znaczy nie. Nie chcę z nim być, nie chcę dla siebie takiego życia… Już drugi raz nie dam mu się przekonać, nie dam mu do siebie wrócić.
- W końcu jakaś mądra decyzja, dziewczyno! – Kora orzekła zachwycona. – Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił? – spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Nie, choć przy którymś razie, gdy znów wałkowaliśmy ten temat, w końcu powiedziałam mu prawdę, tę, że go nie kocham, i z początku myślałam, że się na mnie rzuci w gniewie – pokręciłam głową. – Ale było zupełnie inaczej. To jego zranione spojrzenie strasznie mnie dobiło. Chyba właśnie tego najbardziej się bałam i dlatego usilnie trwałam w tym związku, nic nie robiąc, bo nie chciałam go ranić. Wolałam niszczyć siebie…
- Och, Miśka, Miśka – pokręciła głową Kora. – Oboje wyrządziliście sobie sporo krzywd. On, próbując cię zdominować i ty, będąc z nim, mimo że tak naprawdę nigdy go nie kochałaś – skwitowała. – Cieszę się jednak, że w końcu to zrozumiałaś i nawet powiedziałabym, że jestem z ciebie dumna, ale niedokładnie o to mi chodziło podczas naszej rozmowy…
- Wiem – przerwałam jej, bo przecież to nie był koniec tej historii. – Masz rację. Jak ta idiotka zakochałam się w swoim pracodawcy. W Piotrku.
Powiedziałam to tak spokojnie, że nawet na mnie te słowa zrobiły wrażenie.
- No wreszcie! – tymczasem moja rozmówczyni była zachwycona tą wiadomością, nie zauważając nawet mojej skwaszonej miny. – I co w związku z tym masz zamiar dalej zrobić? – zapytała.
- Nic – odpowiedziałam, wzruszając ramionami ku jej zaskoczeniu. – No nie patrz tak na mnie! Po pierwsze: to mój pracodawca, u którego mam nie tylko spory dług wdzięczności, ale również pieniężny. Nie mogę tego psuć, bo coś tam sobie uroiłam…
- Nie uroiłaś sobie tego! – krzyknęła rozemocjonowana Kora, nie przyjmując do wiadomości, że znowu nie wszystko idzie po jej myśli. – Przecież po tym, co mu opowiedziałaś na temat Adamajtisa, sam mu przyłożył, więc na pewno nie jesteś mu obojętna – przekonywała mnie.
- Myślę, że to Paweł go sprowokował. Nagadał mu, że ma się ode mnie odczepić, bo kiedyś ten mnie mu odstąpił i ten nie może działać wbrew jakiemuś męskiemu kodeksowi…
- Co? – przerwała mi zaskoczona Kora.
Tak, też tak zareagowałam w pierwszej chwili.
- Kiedyś, jakoś na początku naszej znajomości, Paweł ponoć zapytał Piotrka, czy ten nie ma nic przeciwko naszym spotkaniom – wyjaśniłam. – Jakby Piotrek miał cokolwiek do powiedzenia w tej kwestii…
- Skąd to wiesz? – dopytywała. – Gadałaś o tym z Piotrkiem?
- Nie, Paweł mi powiedział. Podobno Piotrek stwierdził, że jemu nic do tego, zwłaszcza jeśli to nie będzie kolidowało z moją opieką nad Olkiem. I właśnie dlatego Adamajtis ma tak wielkie pretensje do Haina, że ten się obok mnie kręci, jak to on stale powstarza. Bo przecież mnie mu odstąpił, pozwolił mu, więc nie ma prawa teraz czegokolwiek próbować! Wiesz, męska logika jest pokręcona…
- I nie wkurzyło cię to? – zdziwiła się Kora, że mówię o tym tak spokojnie. – Nie chciałaś tego wyjaśnić z Hainem?
- Wkurzyło i to mocno. I chciałam, naprawdę – mówiłam. – I nawet zaraz po tym zerwaniu z Pawłem poszłam do Piotrka, by o tym pogadać, by poznać jego wersję, bo jakoś ciężko mi było uwierzyć w słowa Adamajtisa. Ale tu pojawiły się pewne komplikacje, które są głównym powodem, przez który nic z tym moim niedorzecznym uczuciem nie zrobię… - westchnęłam. Kora spojrzała na mnie teraz już kompletnie nic nie rozumiejąc. Nie było jej chwilę, a tu tyle nowych rzeczy musi się dowiedzieć. – Drzwi otworzyła mi Nina. Wiesz, ta która nam przeszkodziła wtedy w parku. I to drzwi jego mieszkania. W jego koszuli. Jasne więc, że na nic z jego strony nie mogę liczyć.
- A to szmata! – Kora momentalnie zaczęła bluźnić. – Tylko go poznała, a już sobie wzięła go w obroty! A on też nie lepszy, Boże, faceci, nigdy ich nie zrozumiem. Tylko się jakaś chętna dupa pojawi na horyzoncie i już… bęc!
I tak mówiła jeszcze na nich przez dłuższą chwilę, po której zaległa cisza. Było mi lepiej, bo w końcu komuś wszystko z siebie wyrzuciłam. I choć byłam w patowej sytuacji, to i tak wiem, że postąpiłam słusznie. W sensie w tej sytuacji z Pawłem. I w sumie też z tym, jak teraz zachowuję się w stosunku do Piotrka. Neutralnie, bez spiny. W końcu nic między nami nie ma.
Nie było i nie będzie. Zapamiętać!
- Ale i tak powinnaś z nim o wszystkim porozmawiać – przerwała mi Kora w rozmyślaniu.
- Że co? Tu nie ma o czym! – zaperzyłam się.
- Jest, moja droga, właśnie, że jest! – zaprzeczyła gwałtownie. – Chłop cię najpierw odstępuje innemu, zwalnia, rani, później pociesza, pomaga, prawie całuje i jeszcze drugiemu daje w mordę, bo w jego mniemaniu ten ci robi krzywdę! Miśka! Czy tylko mi tu coś w tym wszystkim nie gra? – zapytała retorycznie? – Ja nie wierzę, że on tak nagle zadowolił się tą wywłoką, mając ciebie obok siebie!
- Ty go bronisz? – zdziwiłam się. Kora wzruszyła ramionami, jakby stwierdzając, że jakoś tak samo wyszło. – Poza tym dlaczego ty zawsze musisz używać takiego słownictwa? – westchnęłam.
I robić mi jeszcze większy mętlik w głowie, dodałam w myślach.
- Bo zauważyłam, że tylko mocne słowa na ciebie działają – odpowiedziała. – Nie mówi mi tylko, że chcesz teraz żyć w ciągłej niewiedzy? Zastanawiając się dlaczego i po co to wszystko się stało? – pytała. A ja nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. – Przecież wiem, że nie! – kontynuowała, widząc moją minę. – Więc idź i z nim pogadaj, przecież nie musisz mu od razu mówić, że go kochasz. Po prostu zapytaj się, czy to prawda z tym, co ci powiedział Adamajtis, wyjaśnij to, powiedz, co od niego usłyszałaś. Przecież te ostatnie nieporozumienia na pewno nie wpłynęły dobrze na atmosferę między wami. A chyba nie chcesz, aby to wszystko odbiło się na Olku – spojrzała na mnie podejrzliwie.
Chytra z niej lisica! Doskonale wie, z której strony mnie podejść, abym zatańczyła jak mi zagra. Gdzie uderzyć, aby najbardziej zabolało. I aby to mnie zmotywowało.


***

Siedzieliśmy w trójkę w barze przy piwie. Ja, Miły i Feru. Olka oddałem pod opiekę Ninie, by móc tu posiedzieć sobie w spokoju z chłopakami i pogadać. Chciałem poprosić o to Miśkę, ale ta czmychnęła tak szybko, że nawet się nie spostrzegłem. Ostatnio robi to notorycznie i już nie powinno mnie to dziwić. Ucieka, unika mnie, nie chce ze mną gadać. Już sam nie wiem, co robić.
Właśnie powiedziałem o tym wszystkim chłopakom. Wyjaśniłem im, że Nina mnie nie interesuje, mimo że ich zdaniem ja interesuje ją. Trudno. Przecież to nie w niej się tak beznadziejnie zakochałem, a w Miśce właśnie. Tylko że ta unika mnie jak ognia, w ogóle nie chce ze mną gadać. Robi to co zwykle, ale już nie spędza ze mną (tfu!, z nami) tyle czasu co wcześniej. Że w sumie nie wiem nawet co u niej. Że chyba już nie jest z Adamajtisem, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Mimo to nie chce ze mną gadać, jakby ten jej coś na mój temat naopowiadał, co ją ode mnie jeszcze bardziej odsunęło. Że sam nie wiem, kiedy i jak to się stało. I że nie wiem co mam z tym zrobić.
- Jak to nie wiesz? – zdziwił się Ferens. – Chłopie, pogadaj z nią – odpowiedział, jakby to było takie proste.
- Myślisz, że mu tego nie mówiłem? – ziewnął Miły. – Ale w ogóle to do niego nie trafia. Woli się użalać nad sobą, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce i powalczyć – mówili, jakby w ogóle mnie przy nich nie było.
I jakby się zmówili przeciwko mnie.
- Czego się boisz, Hajnus? Że cię pogoni? – pytał Ferens, nie ustępując. – Może nie znam jej dobrze, a tylko z waszych opowieści i z tej dzisiejszej kilkuminutowej rozmowy, ale nie wygląda na taką. A nawet jeśli, to co się stanie? Świat się nie zawali! A jeśli nie spróbujesz, to tak może się stać. W końcu jakiś Adamajtis ci ją sprzed nosa sprzątnie, a ty będziesz tylko pluł sobie w brodę, że siedziałeś jak taka dupa i się wszystkiemu przyglądałeś, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Bądź mężczyzną! – orzekł.
I miał w tym trochę racji.
- No właśnie! – poparł go Miłosz, który od dawna już mi powtarza, abym w końcu się przed Michaliną odkrył. Ale to nie było takie proste… – Od miesiąca jest między wami gęsta atmosfera. Przecież nie musisz od razu się jej oświadczać, wystarczy, abyś wyjaśnił z nią ostatnie wydarzenia. Żeby nie było tego kwasu między wami.
- Totalnie to popieram! Są między wami nieporozumienia, które warto wyjaśnić. A przy okazji może i dowiesz się, czy masz u niej jakieś szanse, czy zerwała z tym Adamajtisem i czy ten nie zrobił ci jakiegoś czarnego PR-u – podpuszczał mnie Feru.
A, że znał mnie dobrze, to doskonale wiedział, gdzie powinien uderzyć, by mnie trafić.
- Wykorzystaj fakt, że nie ma w pobliżu Olka ani Pawła i idź do niej, pogadaj z nią.
- Teraz? – zdziwiłem się, bo to wszystko działo się zdecydowanie za szybko.
A ja chyba nie byłem na to gotowy.
- A kiedy? Na starość? – oburzył się Zniszczoł.
Zostałem przegłosowany. Nie miałem więc innego wyjścia, jak wstać i pójść do niej.
I tak też zrobiłem. Ale najpierw wypiłem jeszcze jednego, tak na odwagę.


***

Stałam przed tak dobrze znanymi mi drzwiami, ale jak na złość nikt mi ich nie chciał otworzyć. Właśnie teraz nie ma go w domu, w momencie, gdy go potrzebuję, gdy jestem gotowa.
A przynajmniej tak mi się zdawało.
Nie miałam pojęcia, co mam teraz zrobić. Jakoś nie obmyśliłam strategii w sytuacji, gdy Piotrka nie będzie w domu. Raczej we wszystkich, nawet w tym najczarniejszym scenariuszu, był i otwierał mi te pieprzone drzwi! A jednak tak się nie stało i teraz stoję przed nimi jak jakaś idiotka. Teoretycznie mogłabym wejść do środka, w końcu mam klucze, ale przecież nie jestem w pracy. Poza tym nie do końca byłam pewna, czy chcę wiedzieć co zastanę w środku… Mogłabym też zapukać do Niny w jego poszukiwaniu, ale gdyby teraz tam właśnie był, to chyba pękłoby mi serce. Wolałam więc się łudzić, że może tylko coś mi się ubzdurało, mimo że pewnie taki zimny prysznic by mi się przydał.
Stałam więc przed tymi drzwiami w zawieszeniu przez dobre kilka minut, bijąc się z myślami. Z boku pewnie wyglądało to dość dziwnie, ale na szczęście nikt się tu nie kręcił jakoś szczególnie.
Choć jak się okazało – strasznie się myliłam.
- Kora miała rację! Jesteś tutaj! Jak dobrze, że się jeszcze złapałem! – usłyszałam sapanie nad swym uchem, które ciut mnie przestraszyło. – Długo tak stoisz? Dlaczego nie weszłaś do środka? – Piotrek zdawał się nie zauważyć mojego przerażenia.
Tym, że tu się tak nagle znalazł (dziwne, skoro tu mieszka?). I tym, że jednak będziemy musieli porozmawiać (dziwne, skoro po to tu przyszłam?).
- Co ci powiedziała Kora? – zapytałam podejrzliwie, obracając się w jego kierunku i spoglądając na niego krzywo.
- Że cię nie ma w mieszkaniu, bo poszłaś do mnie – odpowiedział. – Tylko tyle – dodał od razu, widząc, że nie do końca w to wierzę.
Kora była zdolna do wszystkiego, a ja wolałam wiedzieć, na czym stoję i czy on czegoś nie wie.
- A co ty robiłeś u mnie? – pytałam dalej.
Bo wciąż coś mi tu śmierdziało.
- Chciałem pogadać – wzruszył ramionami, jakby to było nic takiego. – Mam dość tej gęstej atmosfery między nami. To co, wejdziesz, czy nadal będziemy się tak unikać? – zapytał, otwierając przede mną drzwi.
Nic nie odpowiedziałam, tylko weszłam do środka. Mimo że doskonale znałam to mieszkanie, tym razem nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą począć. Gdzie pójść i co zrobić. Nagle stało się ono dla mnie zupełnie obce. Nie miałam pojęcia, jak mam się zachować. Piotrek chyba nie do końca zdawał sobie sprawy jak niekomfortowo się teraz czuję, bo dziarsko ruszył w stronę salonu, uznając zapewne, że sama się rozgoszczę. Nie pozostało mi więc nic innego, jak pójść za nim.
- A Olek gdzie? – zapytałam od razu, rozglądając się na boki.
- U Niny. Będzie tam nocował, więc nikt nam nie przeszkodzi – odpowiedział.
Po tej informacji w sumie nie miałam już najmniejszej ochoty na tę rozmowę. Właściwie to wiedziałam już wszystko. Ale skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć i B, dlatego też usiadłam i… zaczęłam oglądać swoje dłonie z każdej strony. Między nami zaległa nieprzyjemna cisza, jakich ostatnio było wiele. Chyba każde z nas teraz zbierało myśli i nie do końca wiedziało od czego powinno zacząć.
- W sumie to… to może ja już pójdę… - jęknęłam, bo ta cisza zaczęła mi mocno uwierać, a ucieczka stąd wydała mi się być w tym momencie najlepszym rozwiązaniem. – Nie chcę ci przeszkadzać… ja…
- Miśka – powiedział spokojnie Piotrek, widząc moje rozchwianie – nie chcę, żeby między nami tak było. Nie chcę, abyś przede mną uciekała. Nie chcę, abyś czuła się niekomfortowo w moim towarzystwie. Nie zniosę tego dłużej… Porozmawiaj ze mną – poprosił.
- Ale tak naprawdę nie wiem o czym – szepnęłam.
A raczej nie wiedziałam, co mogę powiedzieć, a czego nie powinnam.
- Zrobię wszystko, aby między nami było tak jak kiedyś. Pytaj o co chcesz, krzycz, że przekroczyłem granicę, że nie powinienem był tego robić, nie wiem, że co ja sobie myślałem, nawrzucaj mi, ale nie uciekaj przede mną – poprosił.
- Przecież ja nie…
- Nie zaprzeczaj, aż tak głupi nie jestem – powiedział smutno. – Przepraszam Miśka. Nie chciałem zrobić niczego wbrew twojej woli.
- I nie zrobiłeś – powiedziałam, bo jego biczowanie mnie irytowało. – W sumie to nawet nie mam ci niczego za złe. Nie wiem, co się stało w ostatnim czasie, że tak dziwnie się czuję, ale to nie przez tamten wieczór… bo on… on dużo mi dał. Dzięki niemu przemyślałam wiele rzeczy, poukładałam sobie co nieco w głowie i chyba w życiu też. Zerwałam z Adamajtisem…
- Teraz rozumiem, dlaczego dzisiaj tak szybko uciekłaś z hali – przerwał mi Piotrek na tę wieść. – Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił? – spojrzał na mnie przenikliwie.
- Nie – zaprzeczyłam – za to ty mu owszem.
- Należało mu się – powiedział bez cienia skruchy, jakby był dumny z tego, że go uderzył.
- Dlaczego? Przez to, co ci nagadałam? – dopytywałam. – Piotrek, nie musiałeś go bić, poradziłabym sobie sama. Jestem już dużą dziewczynką.
- Wiem i to nie do końca przez twoje słowa mu przyłożyłem. Znaczy… to była jedna ze składowych. Paweł zaczął mi wyrzucać, że spędzam z tobą za dużo czasu, że…
- Że mu mnie odstąpiłeś – dokończyłam za niego, bo jego zacięcie wskazywało, że nie był pewny czy powinien mi to mówić.
- Co? – zdziwił się, że wiem. – Powiedział ci? – pokiwałam głową. – To nie do końca prawda. Nigdy mu cię nie odstąpiłem, w ogóle co to za beznadziejne sformułowanie! – oburzył się. – Kiedy się poznaliście, Paweł przyszedł i zapytał mnie, czy nie mam nic przeciwko, aby gdzieś z tobą wyszedł. Powiedziałem mu, że to nie moja sprawa, z kim się spotykasz, ale on naciskał, wiercił mi dziurę w brzuchu… To zdarzyło się na rozgrzewce i już kątem oka widziałem, że trener się mi przygląda, dlaczego nie ćwiczę, a że ostatnio miałem z nim na pieńku i nie chciałem mu znów podpaść, to w końcu na odczepnego powiedziałem Pawłowi, że jeśli będziesz chciała i to nie będzie kolidowało z opieką nad Olkiem, to spoko. Że nie mam nic przeciwko. Gdybym wiedział…
Nie miałam pojęcia, co by było gdyby, bo Piotrek tej myśli nie miał zamiaru dokończyć.
- Dlatego mu przyłożyłeś? Bo ci marudził, że mnie mu odstąpiłeś? – nie wiem, dlaczego drążyłam temat, ale chyba musiałam wiedzieć.
- Nie, nie dlatego – zaprzeczył. – W imię tego paktu, który sobie ubzdurał, kazał mi cię zwolnić – dodał, przyglądając się mojej reakcji.
Nie wiem dlaczego, ale wierzyłam, że Piotr mówi teraz prawdę. Może dlatego, że takie roszczenia mieściły się w granicach stylu Pawła. On mógł to powiedzieć, on mógł tego od niego chcieć.
- A ja byłam taka wściekła na ciebie – przyznałam – kiedy przedstawił mi swoją wersję. Myślałam, że się co do ciebie pomyliłam, że jesteś jak wszyscy i chcesz sterować moim życiem. Nawet przyszłam tu, żeby na ciebie nakrzyczeć, ale... ale mi to nie wyszło. Teraz jednak wiem, że to zerwanie było najlepszą decyzją, jaką mogłam podjąć, mimo że ostatni miesiąc nie należał do najłatwiejszych… - byłam już o wiele spokojniejsza, mimo że nurtowała mnie jeszcze jednak kwestia. Musiałam go więc o to jakoś delikatnie zapytać. – I w związku z tym muszę wiedzieć, czy coś mnie jeszcze w Olsztynie trzyma?
Spojrzałam mu w oczy z nadzieją. A on ewidentnie nie zrozumiał o co pytam.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale skoro opiekuję się Olkiem, to muszę wiedzieć, czy za chwilę mnie ktoś nie zastąpi – zaczęłam trochę naokoło. – Zwłaszcza teraz, gdy oprócz was nie mam tu nikogo. Oczywiście, cieszę się twoim szczęściem, Piotrek, ale jednocześnie boję się, że za chwilę nie będę miała do czego wracać… że znów będę musiała zaczynać od zera…
- Miśka, o czym ty mówisz? – a ten nadal nie rozumiał. – Dlaczego miałabyś nie mieć? Przecież ciebie nie da się zastąpić!
- A Nina? – zapytałam od razu.
- To tylko takie jednorazowe – mówił. – Chciałem, abyś to ty dziś została z Olkiem, gdy poszedłem się spotkać z chłopakami, ale tak szybko uciekłaś z meczu, że nawet nie zdążyłem cię o to poprosić. A, że Olek ma w końcu koleżankę w swoim wieku i Nina nie miała nic przeciwko temu, to go jej na trochę podrzuciłem – zaśmiał się. – Nikt cię nie będzie zastępował, dlaczego w ogóle tak pomyślałaś?
- No, bo skoro jesteście razem, to wydało mi się logiczne, że… - plątałam się w zeznaniach.
- Razem?! – krzyknął. – Co ty mówisz!?
Był w szoku. Ale takim prawdziwym. Aż tak dobrze nie mógłby udawać.
- Noooo… - nie takiej reakcji się spodziewałam, zbiło mnie to trochę z pantałyku – ostatnio spędza tu sporo czasu i jakoś tak nie ukrywa, że jest tobą zainteresowana… a jak kiedyś przyszłam wieczorem, by porozmawiać, wiesz, wtedy, po zerwaniu z Pawłem, to otworzyła mi drzwi w twojej koszuli… jakoś tak same fakty mi się posklejały w całość – zakończyłam nieskładnie.
- Nie jestem z Niną i nigdy nie będę – zaprzeczył od razu. Twardo i dobitnie. – To tylko miła sąsiadka, matka koleżanki mojego syna, nic więcej. Nie mam pojęcia, co ci powiedziała, ale to wszystko to nieprawda.
- To dobrze – odetchnęłam. – W sumie to nie moja sprawa – zaczęłam się jąkać, orientując się, że pierwsze dwa słowa powiedziałam na głos. – Po prostu tak…
- Wiem, że moja mama opowiedziała ci o mnie wiele, ale naprawdę się zmieniłem – przerwał mi Piotrek, widząc moją konsternację. – Nie jestem taki jak kiedyś. Nie mógłbym najpierw całować jednej, a za chwilę pocieszać się drugą. Zwłaszcza, jeśli chodzi o ciebie – zapewnił.
To zdanie wryło mnie w fotel.
- Nie rozumiem… - szepnęłam słabo.
To wszystko chyba mi się śni.
- Miśka, ja może nie powinienem tego mówić, nie teraz, gdy wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale… ja… wtedy… ja tak bardzo tego chciałem! – wyrzucił to z siebie z taką ulgą, jakby ciążyło go to od dłuższego czasu. – Wiem, że to jest przekraczanie nieustalonej granicy między nami i nie powinienem psuć tego, ale nie potrafię ukryć, jak bardzo się cieszę, że nie jesteś już z Pawłem. Jak wielki kamień z serca mi spadł, że już ci nic nie zrobi, że cię nie dotknie… że nie będzie się wokół ciebie kręcił… - mówił, głaszcząc mnie po policzku.
Nawet nie zauważyłam, kiedy tak bardzo się do mnie zbliżył, tak bardzo byłam zafascynowana jego spojrzeniem.
- Piotrek, co my robimy? – kręciłam głową, wciąż odrzucając od siebie logiczne wyjaśnienia. – Ja u ciebie pracuję, zajmuję się twoim synem, mam u ciebie dług… tak nie może być…
Mimo że podświadomie dobrze wiedziałam, do czego to zmierza, mimo że tak bardzo tego chciałam, to wciąż broniłam się przed tym, ile tylko miałam sił w sobie.
- Dług to nic – powiedział spokojnie.
- To jest kilkadziesiąt tysięcy, Piotrek! To nie jest nic! – krzyknęłam.
- Oddałbym wszystko, by nic ci się nie stało – powiedział poważnie.
Spojrzałam na niego oczami wielkości pięciozłotówek. Oczami pełnymi łez.
- Dlaczego? – szepnęłam. – Dlaczego ty to wszystko robisz?
- Bo się w tobie zakochałem. Beznadziejnie. Do granic.
Pewność jego słów uderzyła mnie do głębi. Spojrzałam mu w oczy, a potem… potem go pocałowałam, dokończając tym  t e n  moment sprzed miesiąca, który tak wiele między nami zmienił, tak wiele mi uświadomił.
- Czy to znaczy… - teraz to Piotrek potrzebował wyjaśnienia.
- Tak Piotrek, jestem w tobie beznadziejnie zakochana, a twojego syna kocham jak własne dziecko - wyznałam.
- To najpiękniejsze słowa, jakie usłyszałem w życiu – powiedział, po czym mnie pocałował.
Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że dzień, w którym zapukam do drzwi Piotra Haina tak bardzo zmieni moje życie. Że znajdę tu miłość, zrozumienie i bezpieczną przystań. Że znajdę rodzinę i szczęście, czyli to, czego szukałam przez całe życie.



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

--------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Wiem, że od poprzedniego rozdziału minęły prawie 3 lata, ale nie lubię mieć niedokończonych spraw. Zwłaszcza, że kilka osób nadal czekało na wielki come back Hajnusów… To mnie niesamowicie podbudowało, dlatego w końcu zebrałam się w sobie, by zakończyć tę historię. Choć jak widać, miała powstać jej druga część. Nie łudziłabym się jednak na Waszym miejscu, bo skoro na zakończenie pierwszej musieliście czekać niemal 3 lata, to lepiej już nie będzie.
Za to mnie będzie niezmiernie miło, gdy pod tym rozdziałem odezwą się osoby, które to przeczytały. Jestem ciekawa, czy ktoś wytrwał. Jeśli tak – jestem Wam za to bardzo wdzięczna.
Ściskam!